sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 10

- Halo ? - mowie ospałym głosem.
- Hej -
odpowiada wesoło.
- Erick jest -
odwracam głowę i zerkam na zegarek - 3:41. Co się stało ?
- Mam dla Ciebie mieszkanie w Anglii.

- Co ty mówisz ? Naprawdę ? - od razu się rozbudzam - Nie żartuj za mną !
- Nie śmiałabym - cicho chichocze 
- Ale jak ty to tak szybko zrobiłeś ? Przecież to nie możliwe - nie mogę uwierzyć - Chyba, że załatwiłeś to nielegalnie ?
- Nie po prostu, brat mojego kolegi mieszka w Anglii, ale chciał się wyprowadzić lecz nie miał komu sprzedać mieszkania i ... 
- Nie mów, że je kupiłeś - przerywam mu - ja chciałam coś wynająć a nie. Nie stać mnie na to.
- Ale mnie stać. Zresztą ja kiedyś mu pomogłem, a teraz on pomógł mi. Proste.
- Ale ... 
- Nie ma żadnego ale, - teraz to on mi przerwał - Holmes Chapel.
- Co ? 
- Tam będziesz mieszkała i chodziła do szkoły. Wszystkie papiery są załatwione. Wystarczy, że przyjdziesz pierwszego dnia do szkoły, a oni wyślą papiery do twojego starego liceum i od razu Cię z niego wypiszą. 
- Ale ile Ci muszę oddać pieniędzy ? - pytam zakłopotana
- Mówiłem Ci, że facet, od którego będziesz miała to mieszkanie wysiał mi przysługe. a poza tym ty też mi wiele razy pomogłaś finansowo. Dałaś mi część kasy na studia. Wszystko jest załatwione wystarczy, że tylko podziękujesz.
- Dziękuje Ci najwspanialszy braciszku na świecie. Jesteś kochany i najwspanialszy na świecie.
- Oj bo się za rumienie - śmieje się - aha i samolot masz jutro o 4 rano z Los Angeles do Manchesteru. A później do Holmes Chapel przywiezie Cię ten mężczyzna, od którego kupiłaś dom, pokaże Ci tam wszystko, a później pojedzie do swojego nowego mieszkania. Okey ?
- Yyy, tak pewnie, ale bilet lotniczy to ja już sobie sama kupie. Mam wystarczająco dużo pieniędzy. 
- OK. Jak będziesz na miejscu to błagam skontaktuj się ze mną. - prosi 
- No oczywiście, że zadzwonię.
- I proszę Cię jeszcze o jedno. Powiedz mamie, że wyjeżdżasz. Ona to zrozumie.
- Ona zrozumie, błagam Cię.
- Naprawdę, ona nie jest wcale taka jak sobie to wyobrażasz.
- Okey. A jak Ci się układa z Amy ? 
- Dobrze, nawet bardzo dobrze. Chcę zrobić jakiś krok w przód- oznajmia trochę zawstydzony - Ale jeszcze nie wiem.
- Czy ty masz na myśli ślub ? - pytam szczęśliwa
- Myślę, że już czas najwyższy się jej oświadczyć. Chcę tego, ale się boje. Doradzisz mi, proszę. 
- Więc, moim zdaniem jesteście idealną parą i bardzo do siebie pasujecie. Uważam, że powinieneś zaryzykować, moim zdaniem będzie ona zachwycona. A jeśli nie, to znaczy, że nie wie co traci. Takie jest moje zdanie.
- Dziękuję Ci, ale muszę już kończyć. To jak dolecisz to zadzwoń i wtedy jeszcze porozmawiamy.
- Okey. To papa i przesyłam buziaki.
- Cześć.

Zakończył rozmowę, a ja opadłam zmęczona na łóżko. 
- O mój Boże - mówię cicho pod nosem.
Nie wierzę, że to jest prawda. To niemożliwe. Czy teraz wkońcu wszystko zacznie się układać ? 

Wstałam i zaczęłam szukać jakichkolwiek walizek czy toreb, w które się mogę spakować. Wszystko jest na strychu. No super. Jest 4 rano, a ja będę robiła sobie wycieczki na strych. 

Staram się otworzyć drzwi jak najciszej i wychodzę na hol. Po ciemku kieruję cię do wejścia na strych i cicho otwieram drzwi i w tak samo je zamykaj jak tylko wchodzę do środka. Lekko stąpam po schodach prowadzących do góry. Gdy już docieram do góry, zapalam światło, a przed oczami ukazuję mi się pełne pomieszczenia starych i zakurzonych pudeł. Podeszłam do jednego z nich i zaczęłam wyciągać walizki. 

                        ~*~*~*~*~*~*~ 

Po trzygodzinnym pakowaniu jestem wykończona, a przecież zostało mi jeszcze jakieś trzy-czwarte rzeczy. Schodzę do kuchni, skąd słychać krzątanie się mojej mamy. Przekraczam próg pomieszczenia na co moja rodzicielka gwałtownie się odwraca.
- O Jezu ale mnie wystraszyłaś - oznajmia ze śmiechem - Co ty tu robisz tak wcześnie ? Jesteś chora ? 
- Nie, po prostu się już wyspałam - kłamie
- To dziwne jak na Ciebie - cały czas jest uśmiechnięta - Zjesz ze mną ?
- No.
- To na co masz ochotę ? 
- Płatki z mlekiem. 

Po pięciu minutach mama przedstawiła przede mną miskę.
- Kochanie ja już idę - oznajmia dając mi buziaka w policzek - będę po 16.
- A co ze śniadaniem ? - czekam na odpowiedź - Mamo ?
- Przepraszam ale mam w firmie dużo pracy. Do zobaczenia.
- Pa.
Podążam wzrokiem za kobietą opuszczającą dom. Znów to samo wychodzi rano, wraca wieczorem i nie ma na nic siły. Tak jest już od 3,5 miesiąca. Wiem, że ma teraz ciężki czas w pracy. nowy klient. Wielkie przedsięwzięcie całej firmy ale bez przeginy. Nawet nie wiem kiedy ostatnio miała wolne. Zacharowywuje się.
Westchnęłam i kierując się na górę odstawiłam talerz do zmywarki. Trochę obolała po incydencie na rowerze wkońcu doczłapałam się do swojego pokoju. znów muszę zacząć się pakować. Nie mam na to siły. 
Otworzyłam szafę, a od razu zleciała na mnie sterta ubrań. Faktem jest to, że nie przepadam za sprzątaniem. Przeniosłam stertę ubrań na środek pokoju. Usiadłam i zaczęłam je powoli składać, by następnie włożyć je do walizek.

                           `*`*`**``**`*`*`**`*`**`*`

Po siedmiogodzinnym pakowaniu w moim pokoju jest tak jakby... pusto. W sumie zostały tylko szafy, biurko, łóżko i obraz na ścianie. Wszystkie zdjęcia, ubrania, książki i różnego rodzaju rzeczy znajdują się teraz w walizkach. to jest cięższe niż się wydaje. Opuścić miejsce, w którym się wychowywało, przeżywało cudowne jak i za równo to mniej przyjemne chwile. Zawsze swoją wyprowadzkę wyobrażałam sobie inaczej. Przyszłabym z moim narzeczonym, który najpierw zapytałby o zgodę moich rodziców na przeprowadzkę. Przy pakowaniu rzeczy mielibyśmy wiele przyjemności, śmiechu i zabawy. Co jakiś czas skradałby on delikatne pocałunki. A na koniec Z płaczem zeszłabym po schodach. Gdy tylko zeszłabym ze schodów majo mama przytuliłaby mnie czule mówiąc, że przecież mogę ich zawsze odwiedzić. No ale niestety ja w bajce nie żyje, To jest prawdziwe brutalne życie. 
Postawiłam walizki pod ścianę, na której znajdują się drzwi wyjściowe z pokoju. Podchodzą do łózka, biorę po drodze zeszyt i długopis. Układam się wygodnie na łóżku i zabieram się za pisanie listu do Emily.

Kochana Emily !
Sama nie wiem czemu sprawy się tak ułożyły. Na wstępie chce Cię przeprosić, że nic Ci nie powiedziałam. Chyba nie umiałabym patrzyć Ci w oczy, czy  słyszeć tych pytań. Dlaczego to robisz ? Co Ci to da?  Tak po prostu musiało być. Nie byłam gotowa Ci powiedzieć.  A może nie chciałam. Wiem, że będziesz na mnie wściekła ale jak tylko dolecę to zadzwonię do Ciebie. 
Nie mam siły już tu mieszkać. Wszystko mnie wykańcza. Ta monotonność. ciągle to samo. Osoby jakie tu żyły. Wszyscy mnie już za przeproszeniem wkurwiali. Nikt nawet po części mnie nie rozumiał. Nick zniszczył mi życie, zniszczył mnie. A może to przez wypadek Matta nie umiem się pozbierać. Strasznie za nim tęsknie. Najlepiej odeszłabym do niego. Do innego świata. Do tego wszystkiego dochodzi moja mama. Czepialska i paskudna kobieta, która przestała przejmować się bliskim jej osobą. Ma dziwne zmiany nastroju. Cały czas jest w pracy. I zawsze ma do mnie jakieś pretensje. Matt był ważną częścią mojego życia. Bez niego jest mi strasznie ciężko. Czuję pustkę. Tęsknie za naszym co sobotnim piżama party. Mówi się, że przyjaźń damsko-męska nie istnienie. My byliśmy idealnym zaprzeczeniem tego. Było już tak dobrze. Wszystko się układało. Ale ten wypadek... Wszystko się po nim zmieniło. Cały czas śnią mi się urywki z tego dnia. Każde miejsce do jakiego nie pójdę przypomina mi o nim. Ja już nie wytrzymuje. To mnie przytłacza. Po tym wszystkim szukałam wsparcia w Nicku. Ale on się też zmienił jak każdy. Lecz u niego to było drastyczne. Zmieniając siebie jednocześnie zmieniając mnie. Ulegałam mu. Wiele razy. To było straszne. A gdy to się skończyło popadłam w jakąś paranoje. Alkohol, papierosy, czasem też zdarzały się narkotyki ale to rzadkość. Żyletka w mojej dłoni pojawiała się coraz częściej. A dalej n ie będę opowiadać bo znasz tę historię. Szczerze nie trzyma mnie tu już nic, a nic. Postanowiłam wyjechać. Tutaj każdy na o mnie zdanie. Gdyby nie Nick było inaczej. On postawił całą sytuacje w innym świetle. Anglia. Obrałam sobie taki cel. Wszystko jest już załatwione. Więc to chyba na tyle. Wszystko Ci wyjaśnię. Jak tylko do lecę to zadzwonię i wtedy pogadamy. Jest jeszcze Skype. Nie żyjemy przecież w XIX wieku. Przepraszam, że nie powiedziałam Ci osobiście. Chyba po prostu stchórzyłam.

Przesyłam buziaki, przytulasy i inne tego typu rzeczy 
Rosalie xx

P.S. Pozdrów ode mnie chłopaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz