sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 9

- Ej małpo wstawaj - ktoś szturcha mnie w ramię - ileż można spać ?
- Daj mi jeszcze 7 minut proszę.
- Wstawaj głupia krowo !
- Przed chwilą byłam małpą - odpowiadam.
Odwracam się na drugi bok i przykrywam po same uszy kołdrą. Znów próbuję usnąć lecz niestety Em mi nie daje. Zaczyna ściągać ze mnie kołdrę i łaskocze mnie.
- Dobra, dobra już wstaję tylko przestań mnie łaskotać.
- Wiedziałam, że od łaskotania zmiękniesz - przyznała.
Zdejmuję do końca kołdrę z nóg i stawiam je na podłogę. W tej chwili oczy mojej przyjaciółki rozszerzają się.
- Co jest ? - patrze na nią pytająco - Coś nie tak ?
- Twoje nogi i ręka. Są całe sine - mówi lekko przerażona.
- To... to nic - jąkam się - przecież się zagoi.
Próbuję naciągnąć bluzkę, która i tak sięga mi do połowy ud, jeszcze niżej, tak by zakrywała krwiaki na udach.
- Może przynieść Ci jakiś lód ?
- Nie prawie mnie to nie boli - kłamię. Ona nie musi przecież wiedzieć, że cierpię po tym wypadku. Ale z czasem przejdzie.
- Idziemy jeść śniadanie ? - pytam uciekając od wcześniejszego tematu - która jest w ogóle godzina ?
- Prawie w pół do jedenastej. A co ?
- Mama powinna być w pracy. To dobrze. Chodź idziemy.
Schody są aktualnie moją największą przeszkodą. Emily zbiega z nich szybko. Ja natomiast skaczę na jednej nodze byle tylko nie stanąć na obolałą kończynę.
- Może Ci pomogę ?
- Nie no co ty jest okey.
- Nie musisz kłamać - odpowiada gdy zeskakuje z ostatniego stopnia - przecież widzę, że nie jest.
- Co chcesz zjeść ?
- Nie zmieniaj tematu.
- Nie zmieniam jestem tylko ciekawa na co masz ochotę.
- Na usłyszenie prawdy. A tak serio to może bagietka Francuzka z pomidorem i mozzarellą.
- Dobry pomysł.
W czasie przygotowywania jedzenia mamy dużo zabawy. Przy okazji jesteśmy też całe brudne. Urządziłyśmy sobie bitwę. Moimi nabojami były jajka, a jej mąka.
- Gdzie jemy ? - odzywa się Emily
- W salonie. Idź już i włącz jakąś muzykę.
- Poradzisz sobie ? - pyta retorycznie - daj wezmę bynajmniej sok.
- Okey.
Oglądam się za nią i czekam aż opuści. Gdy już to robi opieram się o blat i próbuję uspokoić. Miotają mną różne emocje. Od smutku, że okłamuję wszystkich, poprzez zawód na samej sobie, że nie umiem wytrzymać trudnego okresu. Ale dochodzi do tego jeszcze szczęście spowodowane tym, że może uda mi się wyjechać. Nie chcę dzwonić do brata, bo jeżeli zdoła coś załatwić to zadzwoni.
- Idziesz ? - krzyczy z drugiego pokoju
- Ta, ta już lecę.
Biorę talerze i powoli kuśtykam do salonu.
- Daj to ! - mówi wskazując na talerze - mogłaś powiedzieć, że Ci jest ciężko.
- Ale ja sobie poradzę - odstawiam talerze na mały stoliczek i siadam na kanapie.
- Czemu nie pójdziesz do lekarza ?
- Nie chcę robić z siebie takiej ofiary, która nie może znieść bólu. Poza tym to są tylko siniaki.
- Lecz przecież nic się nie stanie jak opatrzy to ktoś mądry.
- Co ? Sugerujesz, że jestem głupia.
- Nie, znaczy może troszeczkę - odpowiada ze śmiechem.
- Ohohohoho przegięłaś kochana - biorę poduszkę i uderzam ją nią w twarz.
- Moja droga to ty właśnie w tym momencie zaczęłaś bitwę.
Czuję uderzenie w twarz. Nie dam się tak łatwo. Odpłacam się jej tym samym. Nie pozwolę jej wygrać tej bitwy.
Po mniej więcej 15 minutach cała sofa była w piórach.
- Ups ! - odzywa się zdyszana Emily
- Ups ? Serio dziewczyno ups ? Rozwaliłaś połowę poduszek. - odpowiadam jej ze śmiechem.
- A ty drugie pół - odgryza się - pomogę Ci posprzątać i będę się zbierać do domu.
- Co ? Czemu ?
- Bo już na mnie poza. Zresztą mam nie długo pewnie będzie dzwoniła i się pytała gdzie jestem.
- I zostawisz mnie tu samą - pytam smutno - a jak ktoś się tu wkradnie ?
- Oj nie przesadzaj - wstaje i zaczyna zbierać pióra z podłogi - nie patrz tak, tylko wstań i mi pomóż.
- Okey okey.
Wstałam i zaczęłyśmy sprzątać. Między nami panowała cisza. Niezręczna cisza. Nie wiem dlaczego ale chyba coś jest nie tak jak powinno być.
- Ciekawe jaki będzie ten rok ? - zaczęła po chwili.
- Masz na myśli szkołę ? - odpowiadam trochę niepewnie.
- No, ciekawe jak będzie ?
- Nie mam pojęcia - uśmiecham się sztucznie - ale pewnie monotonnie.
- O co Ci teraz chodzi ? - da się wyczuć lekką złość w jej głosie.
- Nic, nie ważne - oznajmiam z niechęcią
- Ja już chyba pójdę - podnosi się i kieruje na korytarz.
Wstaję i idę za nią. Śmieszy mnie podejście Emily do całej naszej rozmowy. Próbuje uniknąć kłótni i dlatego wychodzi. Tak jest zawsze. Nigdy nie możemy szczerze porozmawiać. Jak próbuje zacząć jakiś temat, który mnie dręczy to ona go w każdy możliwy sposób unika.
Opieram się o ścianę i patrzę jak ta zakłada buty. Podchodzi do mnie i daje buziaka. Wychodząc, odwraca się i przez ramię mówi do zobaczenia.
Zrezygnowana idę do kuchni. Muszę czymś obłożyć nogę. Podchodzę do lodówki i wyjmuję mrożony groszek. Kuśtykam do salony, biorę ze stolik pilot i wygodnie układam się na łóżku.


                          ~*~*~*~*~*~*~


Cały dzień spędziłam na oglądaniu najróżniejszych filmów. Mama nadal nie wróciła z pracy. Teraz cały czas zostaje po godzinach. W sumie mi to nie robi różnicy. Nie przypadam spędzać z nią czasu.
Powoli zaczynam się wdrapywać po schodach. Kieruje się do łazienki. Gdy już do niej wchodzę, zamykam z sobą drzwi na klucz. Zdejmuję z siebie piżamę, w której byłam cały dzień. Wchodzę pod prysznic i odkręcam kurek z wodą. Z moich ust wydobywa się krzyk, gdy czuję na swoim ciele zimny strumień wody. Na skórze pojawi się gęsia skórka. Lecz z czasem woda staje się coraz cieplejsze. Myję ciało i włosy. Okryta ręcznikiem wychodzę z łazienki. Gdy przekraczam próg pokoju, rzucam się na łóżka i zaczynam tępo wpatrywać w biały sufit.
Czy uda mi się stąd uciec ? Ciekawe czy Erickowi uda się coś załatwić ? Jak będzie mi w innym kraju ? Czy wogóle będzie ? A może nic się nie uda ?
Tysiące pytań przeplatały się przez moją głowę. Niestety na żadne z nich nie miałam odpowiedzi.
Wstałam i nasmarowałam swoje ciało balsamem. Z szafki wyciągnęłam czystą, za dużą koszulkę i dolną część bielizny. Szybko wciągnęłam ją na siebie. Wskoczyłam do łóżka i przykryłam się po samą szyję kołdrą.
Sama nie wiem czemu ale ten dzień mnie bardzo zmęczył.
Szybko odpłynęłam w głęboki sen.


                          ~*~*~*~*~*~*~
                    
- Chodź jedziemy - mówi z uśmiechem Matt - nic tu po nas - W sumie racja. Matt łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę swojego ścigacza. Nie mogę zdążyć za jego krokami. Lekko truchtam, próbując go dogonić. - Masz - podaję mi kask - no załóż.
- Dobra już - odpowiadam z delikatnym uśmiechem.
Robię to o co mnie poprosił. Gdy kask znajduję się już na mojej głowię, podnoszę szybkę. Widzę jak też nakłada go na głowę. Siada na motor i odwraca w moją stronę.
- Wskakuj mała - przerywa mi obserwowanie go - nie bój się.
- Nie boję się, przecież jeździliśmy wiele razy - siadam zaraz za nim i przytulam się do jego pleców - ruszaj.

Ze snu wyrywa mnie dzwonek telefonu. Budzę się i zerkam na wyświetlacz. Mrurzę oczy z powodu światła wydostającego się z ekranu mojego IPhone. Erick. Odbieram.
- Halo ? - mówie ospałym głosem.
- Hej -
odpowiada wesoło.
- Erick jest -
odwracam głowę i zerkam na zegarek - 3:41. Co się stało ?
- Mam dla Ciebie mieszkanie w Anglii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz